Hehe widzę że forumowi "wyjadacze" lubią jechać młodych za dupowatą krytykę bez argumentów a sami napierdalają takie kwiatki
Foxy 68 napisał/a:
nie wiem czy jest się czym podniecać jak się nie ma kasy,ale dobra.
Tak,płytę polecam ściągnąć bo jest to takie gówno pierdolone,że szkodaby mi było na nią 5 złotych wydać
Album na pewno nie powala od pierwszego słuchania, ale jest na nim sporo dobrych kompozycji, niektóre rzeczy wkręcają się dopiero przy kolejnych odsłuchaniach. Jak dla mnie np "I ain't worried" przy całej swojej prostocie jest kawałkiem z zajebistym pomysłem na sekcję rytmiczną, mi się wkręca zajebiście mimo że to jakieś rege a ogólnie wolę ostrzejsze klimaty. Ogólnie wielu na naszej scenie mogłoby się muzycznie dużo nauczyć od Rancidów, ale wielu też lubi hejtować bo są "popularni" hehe
Od pierwszego sluchania racja nie powala ale jaka plyta powala od pierwszego wysluchania , co do wyjadaczy starych ciekawe czy sa po 40 czy tylko tyle postow naparzali ze ladnie to wyglada ja i tak wole SHAZZE /BAYER FULL niesamowity discopunk a jakie tekstyyyyyyyy.
_________________ EL SEXO AS PURE MERDE!!!!!!!!!!!!!!
spaf_antynazi
Dołączył: 06 Sie 2006 Posty: 709 Skąd: DDZ Płeć:
Wysłany: Śro 23 Cze, 2010
Ja w sumie zacząłem słuchać Rancida przez kumpli z kapeli... Bylem pozytywnie zaskoczony tym ze da sie tego słuchać... Nie jest to byle jaki Califronijski Punk... Ma charakter. Widać, że z czasem się chlopaki zainteresowali Reggae i SKA ale w sumie nędznie to nie wyszło.... Co do najnowszego albumu to nie wiem bo nie słyszałem
Widać, że z czasem się chlopaki zainteresowali Reggae i SKA ale w sumie nędznie to nie wyszło....
Od ska-punka, to oni zaczynali (a dokładnie Tim i Matt, czyli połowa Rancida, jeszcze jako Operation Ivy).
Więc musieli się tymi klimatami zainteresować już wcześniej a nie z czasem.
No i przez przekrój całej kariery konsekwentnie do nich wracają.
PS. spaf_antynazi - nie wiem skąd w ogóle może się brać Twoje założenie, że kapeli z Californi nie będzie się dało słuchać - w tym stanie powstało chyba więcej dobrych kapel, niż w naszym pięknym kraju
Oczywiście pomijając stereotypowe pojęcie "kalifornijskiego panka" odnoszące się do zespołów typu blink 182 i nijak mające się do całości sceny z tego stanu i naprawde dobrych kapel jak black flag, dead kennedys, terror, ignite, pennywise itd.
suchy - no ja tak mam ( i wiele mi znajomych osób), że dobre albumy dzielą się na te, które rozpierdalają przy pierwszym słuchaniu i takie, które trzeba kilka razy przemęczyć zanim wyczuje się ich klimat.
Panowie mi chodziło o to,że ten album jest po prostu słaby w porównaniu z absolutem Rancidu jakim jest "And Out Come The Wolves" zajebiste są tez "Lets Go" jedynka jest raczej średnia, "Rancid 2000" mi nie pasi, "Life wont wait" jest w większości fajna a na tej na I co tytułu nigdy nie pamiętam jest pare świetnych numerów. tu nie chodzi o to,że Rancid jest popularny itd.( proponuje przeczytac co mialem do napisania na cp/dp na temat płyt offspring i green day)tylko,że z płyty na płytę gra praktycznie coraz inną muzykę. niby kapela się rozwija,ale w kierunku,który nie jest mi po dorodze. OP IVY uwielbiam. Troche nieskładnie pewnie to napisałem,ale wiecie Perła Chmielowa Lubelska Królowa! Lubie też wczesne nagrania Rancidu - zwłaszcza tytułową epke z Battering Ram i I'm not the only one. Spoko też był Downfall - znaczy miał kilka dobrych numerów.
_________________ PAMIĘTAJ CHUJU ABYŚ DZIEŃ ŚWIĘTY ŚWIĘCIŁ!
Wporzo zostalo ci odpuszczone i wypije teraz specjala warminskiego za twe zdrowie pod knife edge GBH
_________________ EL SEXO AS PURE MERDE!!!!!!!!!!!!!!
spaf_antynazi
Dołączył: 06 Sie 2006 Posty: 709 Skąd: DDZ Płeć:
Wysłany: Czw 24 Cze, 2010
johnyboi, wlasnie chodzi o to ze zanim zaczalem sie zaglebiac w californijskiego punka to obilo mi sie o uszy ten syf typu Blink 128 i inne kapele tego typu....
Osobiscie dziele californijski Punk na taki jak Rancid i taki jak Offspring...
Rancidowy Calfornijski Punk jak najbabrdziej na TAK
Foxy - luzik, wiadomo że może Ci się ta płyta nie podobać, mnie tylko styl Twojej krytyki trochę rozwalił no ale już wszystko wyjaśnione hehe. Mi dla odmiany "Rancid 2000" wchodzi dużo lepiej niż "Life won't wait" które jest dla mnie troszkę za bardzo reaggowe. "And out..." - wiadomo, szczyt formy którego już pewnie nie powtórzą, ale szanuje to że nie próbują odcinać kuponów nagrywając kolejne klony tej płyty. Aha, i Perła zdecydowanie rządzi!!
Suchy - to Matt wydał coś solowego? Kurde musiałem przeoczyć, lece szukać w google distro
A, i co do offspringa, to też nie przyłączam się do ludzi którzy tradycyjnie po nim jadą. Fakt że w swojej karierze nagrali mnóstwo syfu nie zmieni tego, że przynajmniej jedynka i smash to kupa zajebistych punkrockowych kawałków, co by o tych kolesiach nie sądzić. No ale wiadomo, każdy ma swoją opinię, byle najpierw przesłuchać parę razy płytę, a nie pierdolić że ci są chujowi bo są stąd, a tamci zajebiści bo stamtąd
A, to słyszałem, tylko chyba żadnej płyty pełnej nie wydali tylko jakieś single. No to widać że na kontrabasie też sobie facet daje radę, tylko jego wokal jakoś mi nie siedzi, w rancidzie też w sumie, jakoś tak na siłę jakby śpiewał
Poniżej możecie obejrzeć wideo zespołu Rancid do akustycznej wersji utworu "Rats in the Hallway", który pochodzi z ich debiutanckiej płyty wydanej w 1993 roku. Film ten był zamieszczony na wydanym w 2005 DVD Give 'Em The Boot, gdzie pokazano nigdy wcześniej nie publikowane materiały z tras koncertowych m.in. takich zespołów jak Rancid, Joe Strummer and the Mescaleros, Dropkick Murphys, The Slackers, Roger Miret and the Disasters, Tiger Army.
Ale póki nowa płyta, Tim podaje nam zupełnie coś nowego...czyli serial musicalowy
Tim Timebomb's ROCKNROLL THEATER
Projekt nie ma co, w pełni stworzony przez Armstronga, robiony z niemała pompą. w współpracy z kanałem Vevo (niestety kanał zablokowany w naszym cudowym kraju) ale jest youtube, odcinki ukazują się z niewielkim opóźnieniem. Robiony w stylu amerykańskiej telewizji lat 50 i 60. W głównej roli Lars Frederiksen i Davey Havok. Ale co będę więcej pisał. Pierwszy song :
Jaka jest ostatnia ich płyta? Jeśli to "Let's Dominoes Fall", jest całkiem spoko. Moje ulubione "Le'ts Come The Wolves..." oczywiście, drugie miejsce "Industructable" i to w sumie na tyle. Każdy ich album ma zajebiste momenty, ale do pozostałych już raczej nie wracam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Możesz załączać pliki na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum