o nie jest związane z płcią ani jakimś brakiem pewności siebie, ale z emocjami jakie towarzyszą temu, gdy spotyka się kogoś - tak jak to napisała Natalia - wyjątkowego.
mi się to skojarzyło jednoznacznie. słyszałem setki textów od swoich koleżanek, które mówiły mi że jakiś gościu im się podoba, ale nie mają odwagi do niego podejść i spróbować złapać kontakt. wmawiały se, że i tak się nie uda, że jestem brzydka itd.
xkrzysiox napisał/a:
"zapoznanie się" nie oznacza "czy dany obiekt jest dziś wieczór do wyrwania"
nigdzie tego nie napisałem. ale żeby coś wyrwać trzeba się z kimś zapoznać, złapać kontakt. żadna panienka sama Ci w ręce nie wpadnie, jak sam nie podejmiesz działania. nie, no dobra, czasem się zdarzają takie sytuacje, ale naprawdę rzadko. Zawsze to one czekają na pierwszy ruch. ciekawe dlaczego z braku odwagi czy dlatego, że tak jest przyjęte aby to facet podrywał dziewczyny.
xkrzysiox napisał/a:
a gdy się spotka tą naprawdę wyjątkową osobę to w grę zaczynają wchodzić subtelności, o których pisała Natalia.
ciężko sobie pozwolić na subtelność na imprezie gdzie alko leje się strumieniami.
xkrzysiox napisał/a:
pewnie że byłoby łatwiej gdyby wszystko ograniczało sie do imprez i radosnego randkowania,a le w rzeczywistości nie zawsze jest różowo.
wszystkie swoje dziewczyny raczej poznawałem na jakiś towarzystkich spotkaniach. od spokojnego wypadu do baru po szalone imprezy. bo w jaki sposób chcesz poznać kogokolwiek jak nie na jakiś spotkaniach towarzystkich
rozwal napisał/a:
pare dni temu w knajpie strasznie mi sie podobala pewna panna ale mialem lekkie opory szczegolnie ze byla z matka (nie pyyytajcie). na szczescie kumpel postawil cosik z baru i podszedlem
i jaki jest tego wynik
Xiao napisał/a:
Co za bzdura.
nie koniecznie. przeczytaj co napisałem Krzyśkowi.
rozwal napisał/a:
ale jest pewien sposob - zmusic sie do logicznego myslenia: 'co moge stracic, co moge stracic?'. aczkolwiek nie jest to latwa sprawa
nie rozumiem czegoś. co można stracić podchodząc do dziewczyny aby do niej zagadać rozumiem, że jeśli podchodzisz do panienki jakiegoś dresa to możesz stracić zęby, ale chyba nie oto chodziło Ci Rozwal. niczego nie tracisz podchodząc do dziewczyny, aby się upewnić czy coś z tego będzie czy nie. nawet jeśli nic z tego nie będzie to masz pewność i nie musisz się męczyć pytaniami w stylu "co by było gdyby".
wynik? pogadalismy z 5 minut, nie bylo "klik" z jej strony, wiec powiedzialem, ze nie bede przeszkadzal i zmylem sie do kumpli
hehe napisales dokladnie to o co mi chodzilo moim skrotem myslowym: 'co moge stracic? (w domysle 'nic!') - jako mocny argument do tego, zeby sie jednak ruszyc i sprobowac (bo nie ma nic do stracenia)
_________________ I am sitting with a philosopher in the garden; he says again and again âI know that that's a treeâ, pointing to a tree that is near us.
Someone else arrives and hears this, and I tell him: âThis fellow isn't insane. We are only doing philosophy.â
L. Wittgenstein
wynik? pogadalismy z 5 minut, nie bylo "klik" z jej strony, wiec powiedzialem, ze nie bede przeszkadzal i zmylem sie do kumpli
hehe napisales dokladnie to o co mi chodzilo moim skrotem myslowym: 'co moge stracic? (w domysle 'nic!') - jako mocny argument do tego, zeby sie jednak ruszyc i sprobowac (bo nie ma nic do stracenia)
mi się to skojarzyło jednoznacznie. słyszałem setki textów od swoich koleżanek, które mówiły mi że jakiś gościu im się podoba, ale nie mają odwagi do niego podejść i spróbować złapać kontakt. wmawiały se, że i tak się nie uda, że jestem brzydka itd.
Chyba się nie zrozumieliśmy. To fajnie że komuś się ktoś podoba, ale miałem na myśli (mam wrazenie że Natalia i Xiao też) wielką fascynacje, cos co czasem nazywane bywa "stanem zakochania". i wtedy racjonalne podejście typu "co mam do stracenia"- dokładnie tak jak napisał Rozwal - przestaje być tak proste i oczywiste. Oczywiscie cały czas chodzi o zapoznanie się, ale waga tego "zapoznania jest" nieporównywalnie większa,stąd te wszystkie irracjoanlen sądy ( i naprawde nie tylko dziewczyny tak myslą - jakoś znam podobnie myślących facetów, i nie żadnych emowców ) . ale...
QkiZ napisał/a:
ciężko sobie pozwolić na subtelność na imprezie gdzie alko leje się strumieniami.
otóż to. wiadomo, że rózne
zahamowania ustepują gdy jest sie pod wpływem. sam znam takich, którzy na trzeźwo nigdy by nie zagadali/podeszli nawet do "obiektu westchnień",ale na imprezie nie ma z tym problemu. a że czasem nie pamietają od kogo brali wczoraj numer telefonu? olac to, fajna zabawa była wiadomo że na pijacikiej imprezie nikt się nie bawi w subtelnosci i nikt nie ma chyba o to żadnych pretensji ani tkaich oczekiwań. ale wyboraź sobie Kukiz że nie wszystkie fajne dzieczyny/fajnych chłopaków poznaje się w stanie nietrzeźwym, choć co poniektórym trudno to sobie wyobrazc (i nie mowię o Tobie, ale o innych moich znajomych, którzy tak myślą).
QkiZ napisał/a:
Zawsze to one czekają na pierwszy ruch. ciekawe dlaczego Question z braku odwagi czy dlatego, że tak jest przyjęte aby to facet podrywał dziewczyny.
czyżby? ja wiem że w tym miejscu można by zacytowac "Spragnionych miłości" : " to bardzo ważna chwila, ale jemu zabrakło odwagi, więc ona odwraca sie i odchodzi" i w ten sposób zakończyc dyskusję, przyznając Tobie rację, ale to nie jest takie proste. "pierwszy krok" niekoniecznie musi być identyczny w wykonaniu dziewczyn i chłopaków. Chodzi o gesty, słowa, ruchy - takie niby drobiazgi, które jednak często znakomicie służą za "pierwszy krok". i naprawdę nei tlyko faceci inicjuja, choc - masz racje - tak jest przyjęte. ale to tez się zmienia i dziś nikt sie juz nei dziwi, że jesli dziewczyna jest zainteresowana jakimś chłopakiem to sama do niego podchodzi.
QkiZ napisał/a:
wszystkie swoje dziewczyny raczej poznawałem na jakiś towarzystkich spotkaniach. od spokojnego wypadu do baru po szalone imprezy. bo w jaki sposób chcesz poznać kogokolwiek jak nie na jakiś spotkaniach towarzystkich Question
tego nie kwestionuję, sporo fajnych osób poznałem na imprezach, ale 1) nie wszystkie 2)dalsze etapy zapoznania miały charakter pozaimprezowy. tak to wygląda.i nie zawsze mozliwe jest wcielenie w zycie filozfii "jak nie ta/ten, to inna/y". bo istnieje coś takiego jak "zaangażowanie uczuciowe", owa silna fascynacja, takie coś, nad czym sie nie panuje i co wyłącza tryb logicznego myslenia. i dlatego mysle że w tej kwestii Xiao i Rozwal mają rację. czasem ta druga osoba nas totalnie onieśmiela i proste myślenie logiczne "jak nie ma kumpli dresów, to co mi szkodzi spróbować?" nie jest oczywiste i łatwe w zastosowaniu. nie wszystko jest proste jak proporacja
_________________ Kill your fucking idols
Just smash them on the wall
Don't buy their senseless records
Don't be their fuckin' toy
To fajnie że komuś się ktoś podoba, ale miałem na myśli (mam wrazenie że Natalia i Xiao też) wielką fascynacje, cos co czasem nazywane bywa "stanem zakochania".
dawno nie miałem takiego stanu. i już chyba ten czas jest za mną.
xkrzysiox napisał/a:
i wtedy racjonalne podejście typu "co mam do stracenia"- dokładnie tak jak napisał Rozwal - przestaje być tak proste i oczywiste.
więc w takim razie co masz do stracenia
xkrzysiekx napisał/a:
wiadomo, że rózne
zahamowania ustepują gdy jest sie pod wpływem.
to ma swoje plusy. czlowiek jest wtedy taki jakim chce być. każdy z nas ma swoje wyobrażenie o sobie, stara się być taki, ale czasem się wstydzi.
xkrzysiekx napisał/a:
ale wyboraź sobie Kukiz że nie wszystkie fajne dzieczyny/fajnych chłopaków poznaje się w stanie nietrzeźwym
wiem, że tak jest. ja nie mam problemu z poznawaniem nowych osób, więc generalnie problem to dla mnie nie jest. ale imprezy to mają do siebie że obfitują w sytuację które sprawiają że można poznać wiele nowych osób.
xkrzysiox napisał/a:
ale to tez się zmienia i dziś nikt sie juz nei dziwi, że jesli dziewczyna jest zainteresowana jakimś chłopakiem to sama do niego podchodzi.
wiadomo że gesty to podstawa do nawiązania jakiegokolwiek kontaktu. ja tam lubie odważne dziewczyny, które wiedzą czego chcą i nie wachają się powiedzieć komuś, że się podoba i chcą coś z tym zrobić. ale mało takich.
xkrzysiox napisał/a:
2)dalsze etapy zapoznania miały charakter pozaimprezowy. tak to wygląda.
no to normalne
xkrzysiox napisał/a:
i nie zawsze mozliwe jest wcielenie w zycie filozfii "jak nie ta/ten, to inna/y". bo istnieje coś takiego jak "zaangażowanie uczuciowe",
stary, Ty się angażujesz uczuciowo w związek podczas pierwszego spotkania znam gościa który po paru spotkaniach zachowuje się tak, jakby chodził z klientką parę lat. dziewczyny tego nie lubią, wolą najpierw kogoś lepiej poznać zanim zaangażują się uczuciowo. ja trzymam dystans tak długo jak to możliwe, nawet w związku.
mi się to skojarzyło jednoznacznie. słyszałem setki textów od swoich koleżanek, które mówiły mi że jakiś gościu im się podoba, ale nie mają odwagi do niego podejść i spróbować złapać kontakt. wmawiały se, że i tak się nie uda, że jestem brzydka itd.
Chyba się nie zrozumieliśmy. To fajnie że komuś się ktoś podoba, ale miałem na myśli (mam wrazenie że Natalia i Xiao też) wielką fascynacje, cos co czasem nazywane bywa "stanem zakochania". i wtedy racjonalne podejście typu "co mam do stracenia"- dokładnie tak jak napisał Rozwal - przestaje być tak proste i oczywiste. Oczywiscie cały czas chodzi o zapoznanie się, ale waga tego "zapoznania jest" nieporównywalnie większa,stąd te wszystkie irracjoanlen sądy ( i naprawde nie tylko dziewczyny tak myslą - jakoś znam podobnie myślących facetów, i nie żadnych emowców ) . ale...
ale krzysiek, chyba niecodzienna sytuacja jest ogromna irracjonalna fascynacja, kiedy jeszcze kogos w ogole nie znasz i dopiero chcesz sie zapoznac (no chyba ze mowa o johnnym deepie ), wiec nie zgadzam sie z Twoja arugmentacja. jak mowilem, to jest po prostu trudne, mimo ze logicznie rzecz biorac, nie ma nic do stracenia. bo sie boisz odrzucenia, upokorzenia, tego, ze sie nie uda, ze sie nie pokazesz z dobrej strony i schrzanisz. trzeba duzo pewnosci siebie. ale wiem, ze wielokrotne powtarzanie sobie w glowie 'przeciez nic nie moge stracic' moze pomoc
xkrzysiekx napisał/a:
QkiZ napisał/a:
Zawsze to one czekają na pierwszy ruch. ciekawe dlaczego Question z braku odwagi czy dlatego, że tak jest przyjęte aby to facet podrywał dziewczyny.
czyżby? ja wiem że w tym miejscu można by zacytowac "Spragnionych miłości" : " to bardzo ważna chwila, ale jemu zabrakło odwagi, więc ona odwraca sie i odchodzi" i w ten sposób zakończyc dyskusję, przyznając Tobie rację, ale to nie jest takie proste. "pierwszy krok" niekoniecznie musi być identyczny w wykonaniu dziewczyn i chłopaków. Chodzi o gesty, słowa, ruchy - takie niby drobiazgi, które jednak często znakomicie służą za "pierwszy krok". i naprawdę nei tlyko faceci inicjuja, choc - masz racje - tak jest przyjęte. ale to tez się zmienia i dziś nikt sie juz nei dziwi, że jesli dziewczyna jest zainteresowana jakimś chłopakiem to sama do niego podchodzi.
do mnie wczoraj dziewczyna sama podeszla, wyciagnela reke i zaprosila do tanca (na podswietlanym parkiecie w kolorowe male kwadraty prosto z lat 80, po srodku parku). przetanczylismy pol nocy tanga walce rock'n'rolle itp. potem jeszcze swietnie spiewala do przygrywajacej kapeli. przenocowaly u mnie z kolezanka, przed chwila odprowadzilem je na metro. wiec qkiz nie sciemniaj, ze zawsze inicjatywa jest po stronie faceta
Qkiz napisał/a:
stary, Ty się angażujesz uczuciowo w związek podczas pierwszego spotkania
kiedy myslisz o kims jak o potencjalnej/ym parnerce/rze to uczucia zawsze temu towarzysza, czasem silniej czasem slabiej
nie ma co się rozdrabniać - zgadzam się z Tobą Rozwal. i masz rację - tu chodzi raczejo ogólne oniesmielenie, lęk przed pokazaniem się ze złej strony, nie żadne tam niskie poczucie własnej wartości. z tą fascynacją to faktycznie powinienem uwazac, bo to raczej nastepstwo zapoznania a nie przyczyna (choć bywa i tak, że potencjalna partnerkę czy partnera zna się długo z kontaktów wirtualnych lub analogowych,ale nieosobistych).
rozwal napisał/a:
kiedy myslisz o kims jak o potencjalnej/ym parnerce/rze to uczucia zawsze temu towarzysza, czasem silniej czasem slabiej Smile
QkiZ napisał/a:
znam gościa który po paru spotkaniach zachowuje się tak, jakby chodził z klientką parę lat. dziewczyny tego nie lubią, wolą najpierw kogoś lepiej poznać zanim zaangażują się uczuciowo.
wiem o co Ci chodzi Qkiz z tym szybkim zaangażowaniem uczuciowym.po trosze to wina tempa zycia. ale na szczęście zawsze jest oldschoolowe dłuższe poznawanie, które pogłebia ewentualne wstepne zainteresowanie inna sprawa że z tym uczuciowym dystansem to taka sciema tak naprawde - różnie bywa, są dziewczyny (przynajmniej ja takie znam) które angażują sie uczuciowo szybko i głęboko, ale bywa też dokładnie odwrotnie. wszystko chyba zależy od indywidualnych preferencji i doswiadczen z poprzednimi partnerami.
_________________ Kill your fucking idols
Just smash them on the wall
Don't buy their senseless records
Don't be their fuckin' toy
do mnie wczoraj dziewczyna sama podeszla, wyciagnela reke i zaprosila do tanca (na podswietlanym parkiecie w kolorowe male kwadraty prosto z lat 80, po srodku parku). przetanczylismy pol nocy tanga walce rock'n'rolle itp. potem jeszcze swietnie spiewala do przygrywajacej kapeli. przenocowaly u mnie z kolezanka, przed chwila odprowadzilem je na metro. wiec qkiz nie sciemniaj, ze zawsze inicjatywa jest po stronie faceta
cieszę się że trafiłeś na taką dziołchę. ale inicjatywa od dziewczyn rzadko podchodzi. ja tak wyrwałem dziewczynę z którą teraz jestem. na dramach porwałem ją do tańca, przetańczyłem z nią pół nocy również. ale z inicjatywą musiałem wyjść ja, bo tak to by siedziała i piła browar.
Rozwal napisał/a:
kiedy myslisz o kims jak o potencjalnej/ym parnerce/rze to uczucia zawsze temu towarzysza, czasem silniej czasem slabiej
nigdy tak nie myślę, ponieważ nie znam tej drugiej osoby jak ją poznaję. jedyne co czuje to ciekawość. nie angażuje się w coś czego nie znam. za duże ryzyko. najważniejsze w tej grze jest to aby wyciągać wnioski z wcześniejszych pomyłek i nie popełniać tych samych błędów.
xkrzyiekx napisał/a:
i masz rację - tu chodzi raczejo ogólne oniesmielenie, lęk przed pokazaniem się ze złej strony, nie żadne tam niskie poczucie własnej wartości.
poczucie własnej wartości to podstawa w interakcjach z innymi ludźmi, jeśli sam się nie szanujesz, nikt też Ciebie nie będzie.
xkrzysiekx napisał/a:
ale na szczęście zawsze jest oldschoolowe dłuższe poznawanie, które pogłebia ewentualne wstepne zainteresowanie
i jego jestem zwolennikiem, jeśli chodzi o dziewczyny które mnie interesują na dłużej niż jeden wieczór.
xkrzysiekx napisał/a:
inna sprawa że z tym uczuciowym dystansem to taka sciema tak naprawde - różnie bywa, są dziewczyny (przynajmniej ja takie znam) które angażują sie uczuciowo szybko i głęboko, ale bywa też dokładnie odwrotnie. wszystko chyba zależy od indywidualnych preferencji i doswiadczen z poprzednimi partnerami.
dokładnie. wyciągam wnioski z poprzednich związków i nie angażuje się uczuciowo jak najdłużej będę mógł. co mi nie przeszkadza w normalnym byciu w związku. taki bufor bezpieczeństwa, w razie kłopotów trzymasz uczucia na smyczy.
_________________
Natalia Gość
Wysłany: Czw 21 Wrz, 2006
QkiZ napisał/a:
ciężko sobie pozwolić na subtelność na imprezie gdzie alko leje się strumieniami.
nigdy w życiu nie spotkałam wyjątkowej osoby na imprezie gdzie alko leje się strumieniami.
w moim rozumieniu osoby takie nie są wyjątkowe. są przeciętne i nudne.
czyli ze ktos kto pije alkohol jest nudny i przeciętny?
_________________ Want to fuck up, drop out, never trust a fucking hippie.
And for that matter don't trust anyone.
Quit school, don't work, livin' up your music to punk.
If I could do it so could anyone
czyli ze ktos kto pije alkohol jest nudny i przeciętny?
right.
Po alko to belkot i wyrzucanie słów których potem się żałuje.
Dla mnie jakoś najprzyjemniejsze momenty związane z poznawianiem kogoś nowego(szczególnie ostatnio) zupełnie na trzeźwo miały miejsce, i polegały raczej na żonglerce słowami i aluzjami oraz zabawie intelektualnej, i to coś pięknego było. Tandentnym komplemenciarzom ledwo trzymającym się na nogach i obmacywaczom z imprez zdecydowane nie, bo można i ładniej i ciekawiej, i nie żałuje się potem niczego(w przeciwienstwie do akcji po-alko.
_________________ And life is like a pipe. And I'm a tiny penny rolling up the walls inside
Zwierz@k napisał:
czyli ze ktos kto pije alkohol jest nudny i przeciętny?
right.
Po alko to belkot i wyrzucanie słów których potem się żałuje.
Dla mnie jakoś najprzyjemniejsze momenty związane z poznawianiem kogoś nowego(szczególnie ostatnio) zupełnie na trzeźwo miały miejsce, i polegały raczej na żonglerce słowami i aluzjami oraz zabawie intelektualnej, i to coś pięknego było. Tandentnym komplemenciarzom ledwo trzymającym się na nogach i obmacywaczom z imprez zdecydowane nie, bo można i ładniej i ciekawiej, i nie żałuje się potem niczego(w przeciwienstwie do akcji po-alko.
nie mowilem o ludziach najebanych - tylko o ludziach pijacych po prostu.
_________________ Want to fuck up, drop out, never trust a fucking hippie.
And for that matter don't trust anyone.
Quit school, don't work, livin' up your music to punk.
If I could do it so could anyone
ale po 2/3 piwach już się robi wesoło i włącza bełkotanie, pierdolenie od rzeczy i inne dziwne akcje. O sto razy lepiej jak we krwi zero promili.
A pijący ogólnie to zależy na ile mózg wyżarty i wypalony, i czy przypadkiem nie alkoholicy.
_________________ And life is like a pipe. And I'm a tiny penny rolling up the walls inside
chodzi o to że osoby pijane sa nudne i przecietne dla tych trzezwych. przynajmniej ja tak to rozumiem
a to, to swoja droga, choc różnie bywa. jak mnie sie zdarzylo byc na "odwyku" przez 2, czy tam 3 miechy i chodzilem na imprezy ze swoja paczka, to blyo chujowo. Byś jedynym trzezwy posrod podchmielonej ekipy - wpewnym momencie traci sie z nimi kontakt. Z drugiej strony - mam kumpele, ktora jest sxe i chodzi z nami czasem na balangi rozmaite - na ten przyklad 18 klasowe, ktore regoly dzieja sie w dennych potupajach, gdzie wszyscy pija i potem swiruja na parkiecie. Owa kumpela, nie pijac potrafi swirować tak samo jak i my.
oi!
_________________ Want to fuck up, drop out, never trust a fucking hippie.
And for that matter don't trust anyone.
Quit school, don't work, livin' up your music to punk.
If I could do it so could anyone
ale po 2/3 piwach już się robi wesoło i włącza bełkotanie,
zalezy u kogo... rozni ludzie - rozne potrzeby, jak mawiala pani od panvitanu
_________________ Want to fuck up, drop out, never trust a fucking hippie.
And for that matter don't trust anyone.
Quit school, don't work, livin' up your music to punk.
If I could do it so could anyone
Tandentnym komplemenciarzom ledwo trzymającym się na nogach i obmacywaczom z imprez zdecydowane nie, bo można i ładniej i ciekawiej, i nie żałuje się potem niczego(w przeciwienstwie do akcji po-alko.
hodei napisał/a:
O sto razy lepiej jak we krwi zero promili.
Zwierz@k napisał/a:
mam kumpele, ktora jest sxe i chodzi z nami czasem na balangi rozmaite - na ten przyklad 18 klasowe, ktore regoly dzieja sie w dennych potupajach, gdzie wszyscy pija i potem swiruja na parkiecie. Owa kumpela, nie pijac potrafi swirować tak samo jak i my.
ale przeciez nie jest tak że nie pijąc rezygnujesz z zabawy. to jakies dziwne przekoannie. ale fakt, być trzeźwym w podchmielonej ekipie to często niezręczna sytuacja. w sumie i tak mozna to sprowadzić do znanego szlagwortu Bachora : "Bo sie bawić trzeba umiec"
_________________ Kill your fucking idols
Just smash them on the wall
Don't buy their senseless records
Don't be their fuckin' toy
ale przeciez nie jest tak że nie pijąc rezygnujesz z zabawy
oczywiscie ze nie jest to regula, choc po czesci i z kolezanka stlao sie tak, ze jak przeszla na ciemna strone mocy to zmienila towarzycho diametralnie, bo juz nie chodzi z nami pijana po miescie drac ryja, tylko odwiedza hc koncerty i raczy sie karmi
xkrzysiekx napisał/a:
ale fakt, być trzeźwym w podchmielonej ekipie to często niezręczna sytuacja
o tym tez mowie. Niektorzy potrafia sie zakliamtyzowac, ja na przyklad nie. Pozatym, ja lubie piwo, lubie kilka wypić, dobrze bawi mi sie po kilku piwkach i nie widze powodu, zeby z tego rezygnować.
xkrzysiekx napisał/a:
w sumie i tak mozna to sprowadzić do znanego szlagwortu Bachora : "Bo sie bawić trzeba umiec" Wink
proste, ze jasne
oi!
_________________ Want to fuck up, drop out, never trust a fucking hippie.
And for that matter don't trust anyone.
Quit school, don't work, livin' up your music to punk.
If I could do it so could anyone
a ja w stanie podchmielonym poznalem sporo niezwyklych ludzi, nie wstydze sie tego - czasem bylo mi latwiej nawiazac kontakt, aby potem w nastepnych miesiacach przezyc wiele wspanialych chwil zupelnie na trzezwo. bywa naprawde przeroznie, uwazajcie z generalizacjami. nie ocenialbym bym rowniez tak radykalnie ze po paru piwach to tylko belkotanie, bo chociazby przypomina mi sie ostatni weekend kiedy pare piw sprawilo, ze bylem duzo luzniejszy w tancu i przetanczylem wiele godzin tak cudownie, jak nigdy przedtem. alkohol roznie wplywa na ludzi, na kazdego troche inaczej. jest wiele podejsc, i poki czlowiek nie konczy na etapie, ze tylko przy alkoholu umie sie dobrze bawic ale i umie normalnie z ludzmi rozmawiac i sie szeroka smiac nic nie pijac, to jest wporzadku byle z umiarem. po alko czasem wychodza ludzkie slabosci, padaja czasem niepotrzebne slowa, ale z drugiej strony czasem i inne slabosci zostaja przezwyciezane, uzyskuje sie pozytywne skutki. jeden maly apel z mojej strony: nie szarzujcie tak radykalnie ze stwierdzeniami, szeroka to przeciez sprawa, a alkohol nie musi byc taki zly jakby go wielu chcialo malowac (to samo sie tyczy braku alkoholu pijoki!). cziiiiil
btw. wlasnie wrocilem z makro w delft z 30litrowa beczka dobrego piwka, ale bedzie rombanka w weekend (to tak pol-zartem, pol-serio )
_________________ Want to fuck up, drop out, never trust a fucking hippie.
And for that matter don't trust anyone.
Quit school, don't work, livin' up your music to punk.
If I could do it so could anyone
zgadzam sie z Rozwalem- do wszystkiego trzeba umiaru. swoja drogą jesli chodzi o mnie to wielu ludzi poznałam i miałam w ogóle odwage do nich podejśc dopiero po alko.bo jataka nieśmiała jestem
zresztom kurwfa! pankrok ma byc i chuj. najlepsi ludzie to szczecinskie knury, ktore pierdzom, pijom bekajom i rzygajom.....
i wogole, na piwo pociskam zaraz, oi!
_________________ Want to fuck up, drop out, never trust a fucking hippie.
And for that matter don't trust anyone.
Quit school, don't work, livin' up your music to punk.
If I could do it so could anyone
nigdy w życiu nie spotkałam wyjątkowej osoby na imprezie gdzie alko leje się strumieniami.
w moim rozumieniu osoby takie nie są wyjątkowe. są przeciętne i nudne.
zależy kto czego szuka na imprezach. ja szukam czystej rozrywki. ale jakoś inaczej nie poznaje ludzi tak szybko i dobrze, jak na imprezach.
xkrzysiek napisał/a:
chodzi o to że osoby pijane sa nudne i przecietne dla tych trzezwych. przynajmniej ja tak to rozumiem
a byłeś kiedyś pijany
Hodei napisał/a:
Po alko to belkot i wyrzucanie słów których potem się żałuje.
no to chyba Ty tak masz
Hodei napisał/a:
Dla mnie jakoś najprzyjemniejsze momenty związane z poznawianiem kogoś nowego(szczególnie ostatnio) zupełnie na trzeźwo miały miejsce, i polegały raczej na żonglerce słowami i aluzjami oraz zabawie intelektualnej, i to coś pięknego było.
równie dobrze można to robić na imprezie, jeśli nie jest najebkowa. i na najebkowej też w sumie tak można.
Hodei napisał/a:
Tandentnym komplemenciarzom ledwo trzymającym się na nogach i obmacywaczom z imprez zdecydowane nie, bo można i ładniej i ciekawiej, i nie żałuje się potem niczego(w przeciwienstwie do akcji po-alko.
czy Ty uważasz, że tylko tacy ludzie są na imprezach
hodei napisał/a:
ale po 2/3 piwach już się robi wesoło i włącza bełkotanie, pierdolenie od rzeczy i inne dziwne akcje. O sto razy lepiej jak we krwi zero promili.
A pijący ogólnie to zależy na ile mózg wyżarty i wypalony, i czy przypadkiem nie alkoholicy.
chyba opierasz swoje tezy na własnych doświadczeniach.
Zwierzak napisał/a:
Owa kumpela, nie pijac potrafi swirować tak samo jak i my.
zostaje z tyłu za towarzystem...
rozwal napisał/a:
a ja w stanie podchmielonym poznalem sporo niezwyklych ludzi, nie wstydze sie tego - czasem bylo mi latwiej nawiazac kontakt, aby potem w nastepnych miesiacach przezyc wiele wspanialych chwil zupelnie na trzezwo. bywa naprawde przeroznie, uwazajcie z generalizacjami.
xkrzysiek napisał:
chodzi o to że osoby pijane sa nudne i przecietne dla tych trzezwych. przynajmniej ja tak to rozumiem
a byłeś kiedyś pijany Question
czegoś tu nie rozumiem. co mają moje przygody z alkoholem wspólnego z postrzeganiem osób pijanych przez osoby trzeźwe??? jestem w stanie zrozumiec co ludzie widzą w pijaństwie, co nie znaczy że mi odpowiada taki stan (tzn.stan upojenia alkoholowego)
QkiZ napisał/a:
chyba opierasz swoje tezy na własnych doświadczeniach.
to ciekawe Qkiz - a na czyich doświadczeniach Ty opierasz swe tezy???
_________________ Kill your fucking idols
Just smash them on the wall
Don't buy their senseless records
Don't be their fuckin' toy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Możesz załączać pliki na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum