ja specjalista od azjatyckiego kinazdecydowanie nie jestem, ale mam nadzieje, ze moze kiedys bede bo to naparwde bogata kultura i zdecydowanie warta poznania
Kurosawy wiele niestety nie widziałem, ale to co widzialem - wszystko na bardzo wysokim poziomie
przede wszystkim polecam Ci Tsubaki Sanjuro (Sanjuro - samuraj znikąd) będący luźną kontynuacją Strazy przybocznej, a sam bohater obu filmów był inspiracją dla Sergia Leone przy stworzeniu "bezimiennej" postaci granej przezC. Eastwooda w jego "dolarowej trylogi" (Za garsc dolarów - będący zresztą westernową wersją Starzy przybocznej - remake po prostu, Za kilka dolarów więcej i Dobry zły brzydki)
a w filmach Johna Woo ciężko uśmiercić glownych bohaterów hehe, ale jak juz Borys wczesniej pisal - jego amerykanskie produkcje nie umywają się do filmów robionych przez niego w Hongkongu
a bardzo szybko sie w nich zakochalem, klimatem i urokiem przypominają mi troche spaghetti westerny i japońską chambarę,więc mysle, ze Ci się spodoba, jesli kiedys bedziesz mial okazję je poznać
obejrzalem wlasnie ostatnie dzielo jarmuscha "broken flowers" i jak dla mnie bomba ! na filmwebie pod tym tytulem bylo wiele negatywnych opinii, nawet od starych fanow, ale jak dla mnie to jeden z jego najlepszych filmow i w moim prywatnym rankingu stawiam go obok 'mystery train'. chociaz przyznac trzeba jednak ze roznil sie troszke od innych filmow jarmuscha jakie widzialem, mniej dluzyzn, mniej minimalizmu, mniej tego charakterystycznego "operowania nudą".
Niby prosta ale urzekająca, orginalna historia bez zakonczenia z bardzo dobrą rolą Murraya.
No i świetna jak zawsze muzyka !! tym razem takie, afrykanskie "groovy" rytmy albo subtelny pop w stylu Holly Golightly
zajebisty
_________________ "po kapelach krastowych moge stwierdzić gołym okiem że peja ma więcej wspólnego z punk rockiem"
a w filmach Johna Woo ciężko uśmiercić glownych bohaterów hehe, ale jak juz Borys wczesniej pisal - jego amerykanskie produkcje nie umywają się do filmów robionych przez niego w Hongkongu
a w tych filmach z honk kongu (killer, byle do jutra) to tez czekaja mnie ciagnace sie w nieskonczonosc poscigi ?
bo chetnie bym cos lyknal johna woo.. ale sie boje
_________________ "po kapelach krastowych moge stwierdzić gołym okiem że peja ma więcej wspólnego z punk rockiem"
tam jest dużo akcji
ale nie jest taka niekończąca się (no moze poza Hard-boiled)
z tym, ze wygląda to inaczej - bo "NIEdopieszczone" wizualnie, NIE "ładne", efektowne ALE NIE efekciarskie - lub jakos tak
Borys niech sie wypowie, on to lepiej slowami potrafi ująć
akcje w tych filmach są zajebiste swoją drogą bracia Wachowscy robiąc Matrixa wzorowali się właśnie na Johnie Woo, z tym, że oczywiscie oni to zrobili całkowicie COOL (Hollywood style)
Hard Boiled mi sie najmniej podobal, ale byl bardzo dobry
wciąż nie widzialem Bullet in the Head
Killer to mistrzostwo świata! a i Just Heroes i obie części (szczególnie druga) A Better Tomorrow są zajebiste
Woo ma zajebiste finały! a jego sceny akcji ogląda się baaardzo przyjemnie
i jest naprawde dużo trupów
filmy : requiem dla snu, romper stomper,trainspotting,south park ofors lubie tez polskie kino niezależne tych młodych tworcow jak np. krew z nosa bodo koxa lub tez dzien w którym umrę iże życie ma sens nie pamietam reżysera
ksiązki: rok 1984 orwella ,nastepny do raju marka hłasko,hmmm sporo przezczytalem ksiazek a naprawde niewiele bylo takich naprawde przekonujących moze limes inferior janusza zajdla
_________________ black punx hate western lifestyle
Ostatnio zmieniony przez maciek333 Śro 11 Sty, 2006, w całości zmieniany 1 raz
wlasnie wrocilem z pokazu kina OFFowego grupy NIGHTMARE DREAM. poszedlem w ciemno ale sie nie zawidolem bo to ekipa z jastrzebia, zrobili teledysk skampararas i reportaz z 20lecia psów wojny (kumaci )
teledysk jak i kapela - mierny
reportaz mial sporo ciekawych i zabawnych motywow ale momentami nudzil
jednak pozatym puscili dwa krotkometrazowe filmy fabularne - "ten zly" i "znieczulica"
"ten zly" to takie amatorskie kino akcji. mile zaporzyczenia z filmow gangsterskich i policyjnych (psy, filmy tarantino). Pare ciekawych motywow jak gliniarz w koszulce "PRZYSTANEK WOODSTOCK" czyszczacy bron chusta z pacyfa
"Zniczulica" - tytul mowi sam za siebie. dwoch zuli zaczepia ludzi na przystanku, a gdy zaczynaja kopac jednego z nich nikt nie reaguje. niby motyw oklepany i niezby wyszukany ale zrobili swietnie final. ofiara lezala na srodku osiedla, zakrwawiona a oni krecili reakcje normalnych ludzi, przechodniow z ukrytej kamery. normalnie... znieczulica
ogolnie filmy z cyklu "zobaczyc i obejrzec ale napewno nie zalowac"
_________________ "po kapelach krastowych moge stwierdzić gołym okiem że peja ma więcej wspólnego z punk rockiem"
Ja bym każdemu polecił książke "IV rzeczpospolita" przypadnie do gustu każdemu, kto lubi fuckać system, lub temu kto chciał by zobaczyć jak upada polska demokracja:D Książka opowiada o zamachu terorystycznym na polski sejm...próba zrobienia przewrotu która kończy się...:);) przeczytajcie:D:D
Fudoh: The New Generation / Gokudo sengokushi: Fudo
(Takashi Miike, 1996)
Wreszcie dorwałem jakiś film pana Miike i jest to dokładnie to czego się spodziewałem. Liczyłem na dużo obrzydliwej zabawy i właśnie to otrzymałem. Zgrabnie połączone ze sobą pomysły rodem z klasy B, sprawnie zrealizowane i (nie)przyjemne dla oka. Fabularnie przedstawia się to mniej więcej tak: młody szef gangu Fudoh rozpoczyna wojnę z konkurencją w postaci bossa Nohma, co nie podoba sie pewnej sprawującej nad nim władzę yakuzowej radzie oraz jego ojcu, który liczy na współpracę z Nohmą. W związku z tym, stary Fudoh odcina głowę swojemu synkowi, a świadkiem tego jest jego młodszy brat, Riki. Mija 10 lat i Riki zbierając swoją małą armię przymierza się do zemsty na radzie oraz na Nohmie, co na początku idzie mu z łatwością, ale o drodze sprawy znacznie się komplikują. Film jest naprawdę bardzo brutalny,a do tego często zabawny (humor zwykle czarny jak smoła) i na uwagę zasługuje kilkapostaci, chociażby oddani wojownicy Rikiego Fudoh, tacy jak: ok. 10-letnie dzieci zabójcy, dwie hemafrodyczne lolitki strzelające ostrzami z ... pochw czy też 2-metrowy azjatycki bysior (takiego skośnookiego bydlaka to ja jeszcze nie widziałem) jeżdżący na Harleyu i z wielką przyjemnościa łamiący ludziom kończyny. Sam Riki nieźle włada samurajskim mieczem. Do tego pojawia się m.in. jego dawno nie widziany przyrodni brat, ktory ma go zabić czy pewna tajemnicza (i jakże wulgarnie sexowna) nauczycielka języka angielskiego... Mnóstwo krwi, kilka niemalże paranormalnych scen (kojarzacych mi się chwilami z Davidem Lynchem), a i seksu nie brakuje. Aby najlepiej określić ten film użyję słowa "POJEBANY". Ale - zeby nie bylo - mi się on bardzo podobał Popieprzona gangsterka, po której mam wielką ochotę na zapoznanie się z innymi filmami Miike, chociaż już teraz wydaje mi się, że jesli za dużo tego zobaczę, to bede mial w końcu dość (a'la słowa Borysa).
Porywacze ciał / Body Snatchers
(Abel Ferrara, 1993)
Remake klasycznego filmu grozy science fiction Inwazja porywaczy ciał z 1956 roku. Właściwie to gdyby nie nazwisko reżysera, to nawet bym się za to nie zabierał. Ale i tak nie liczyłem na dużo i dużo nie dostałem. Pewna rodzinka musi na jakiś czas zamieszkać w bazie wojskowej, gdzie pojawiają się kosmici regularnie kradnący ludziom ciała (coś jak upodobniający się pazożyt kopiujący - patrz: The Thing J. Carpentera - z którym oczywiscie sie nie równa). Napisze tylko, ze film w porządku, ale zdecydowanie nic wybitnego, kilka ciekawych scen, trochę napięcia (ale niestety nie za dużo) i w pewnym momencie nudnawo. No ale finał dobry, bo zwykle "takie" filmy kończą sie nieco inaczej. Film, który po prostu można, ale wcale nie trzeba obejrzeć.
jest jece wersja z 70ktoregos roku. w sumie calkiem fajne. i jeszcze dosc podobny film (kiedys mi sie oba mylily bo w obu gral donald sutherland) the puppet masters, tez takie cos tam o jakis stworzeniach z kosmosu kontrolujacych ludzi
aha bym zapom,nial zajebisty film "człowiek pogryzł psa" belgijiski nakrecony w czerni i bieli o kolesiach ktorzy krecą film dokumentlany o ich kumplu mordercy ktory wlamuje sie do domów
ciężki klimat ostro pokurwiowny schizofreniczny film,
_________________ black punx hate western lifestyle
mi to sie zdjae że bory sie nazbyt rozpisujesz przeczytał ktoś to chociaż w 50% no przyznać sie
a co do kina polskiego to naprawde czasem wole sobie obejrzec taką krew z nosa bo to jest dla mnie autentyczne prawdziwe bo sam takie popierdolone gadki z kumplami odstawiam bo od takich filmow jak fala zbrodni to mi sie rzygać chce tak (wiem ze to serial ale nieważne) super tajni agenci twardzi mezczyzni i piekne kobiety bleeeeeeeeee
_________________ black punx hate western lifestyle
ja zaliczam go do tej grupy jego obrazów, które się jednym okiem wpuszcza, a drugim wypuszcza. nie zapisał mi się specjalnie w pamięci, choć nie powiem, żeby mi się nie podobał. typowy średniaczek, nie wybijający się ponad przeciętnośc niczym nadzwyczajnym
a więc tym bardziej musze poznac reszte jego dzieł
tych dobrych
mnie tam rozwalily szalone pomysly i wszechobecny kicz
a Miasto zaginionych dusz i Dead or alive znasz? bo to wydaje mi sie najciekawsze z tego co czytalem
Borys napisał/a:
Wong Kar Wai
nic nie widzialem tego pana, a opisy jego filmow wydaja sie cholernie zachęcające!
ciekawe czy w sposobie niezaleznosci osiagna taki poziom jak Jarmush,choćby "Nieustajace wakacje"-nawet zbytnio nad dialogami nie tyrzeba sie silic
przeciez nic nie stoi na przeszkodzie,zeby osognac taki poziom,a moze i lepszy
Lady Snowblood / Shurayukihime
(reż. Toshiya Fujita, 1973)
- Kim jesteś?
- Zemstą.
Klasyczny film japońskiej chambary i główna inspiracja dla Tarantina przy tworzeniu Kill Bill. Pewna podróżująca po japońskich wsiach rodzina, zostaje zaatakowana przez czwórkę miejscowych bandytów - mąż i syn zostają okrutnie zabici, a żona przez 3 dni i 3 noce bita i gwałcona. Wkrotce jeden z bandziorów bierze ze sobą kobietę i próbując zrobić z niej niewolniczą służącą zamieszkuje wraz z nią w Tokyo. Tam kobieta czeka na odpowiedni moment i zabija go, przez co trafia do więzienia. Tam zaś, kobieta wierzy, iż musi urodzić dziecko, w którym zamieszka jej dusza, dzięki czemu będzie mogła się zemścić na reszcie bandytów. Aby zajść w ciążę uprawia najstarszy zawód świata ... Kobieta zachodzi w ciążę i umiera przy porodzie wydając na świat dziewczynkę o imieniu Yuki, 20 lat później znaną jako Lady Snowblood... Dziewczynkę bierze pod opiekę współwięźniarka jej matki, która wkrótce wychodzi z więzienia i wychowuje ją w duchu zemsty a także zabiera do pewnego mistrza sztuk walki, pod którego czujnym i surowym okiem, Yuki od najmłodszych lat uczy się jak zabijać i dusić w sobie uczucia takie jak - milosc, nienawisc czy strach. Gdy ma już 20 lat, wyrusza aby odnaleźć sprawców mordu swojej rodziny.
Film ten nazwałbym filmem samurajskim, gdyby nie to, że nie pojawia się tam żaden samuraj. Jest to dzieło zaliczające się do kina exploitation - nie ma tu dużo akcji, ale kiedy już jest,to obfituje w fontanny krwi (a'la Lone Wolf & Cub) i odcinane latające ludzkie członki. Seksu jest dużo, ale (na szczęście...) praktycznie go nie widać. Jest to dzieło ponure i brutalne, już w drugiej scenie filmu jesteśmy świadkami odcięcia ręki, niektóre mordy są bardzo makabryczne, a zemsta goni zemstę - nie daje ukojenia, lecz przynosi przykre i bolesne konsekwencje. Zdjęcia są ciemne, często kręcone ręcznie, ale od całkowitego dołu, film ratuje muzyka - bo jak się smucić, kiedy słyszymy utwór funky?
Jak już napisałem na samym początku, Lady Snowblood stanowiło główną inspirację dla Tarantino przy tworzeniu Kill Bill. Najpierw o tym przeczytałem, a po obejrzeniu muszę stwierdzić, iż faktycznie - Kill Bill bedąc filmem zawierajacym mnóstwo odwołań, nawiązań do innych filmów - najbardziej czerpie właśnie z Lady Snowblood. Pojawiają się i cytaty i "przetworzone" sceny, ujęcia, choreografie walk czy muzyka wyraźnie tym filmem inspirowane lub po prostu z tego filmu zapozyczone - np. utwór pojawiajacy się po śmierci Oren Ishi czy podział filmu na rozdziały. Poza tym myślę, że to postacie Lady Snowblood pomogły Tarantino w stwoerzeniu ważnych postaci w Kill Bill - w najmniejszym stopniu Panny Młodej, w największym zaś Oren Ishi, ale także i Budda czy córki Vernity Green (Yuki przez zabiciem jednego z bandytow, daje swój adres jego córce, aby ją kiedyś odnalazla, co ta potem robi szukając swojej własnej zemsty...). Film polecam zwolennikom zarówno azjatyckiej klasyki miecza, jak i fanom Tarantino lubiącym poznawać jego "korzenie" Bardzo dobry obraz
_________________ rock'n'roll fucked my soul
Ostatnio zmieniony przez Blekit Sob 14 Sty, 2006, w całości zmieniany 1 raz
a i jeszcze co do Lady Snowblood - aktorka odtwarzająca tytułową rolę bardzo przypominała mi bohaterkę filmów Female Prisoner Scorpion i wlasnie sprawdzilem, ze to wlasnie ta sama aktorka (Meiko Kaji)
i ostatni rozdział filmu - którego akcja w głównej mierze dziala się w lokalu podczas maskarady z muzyką klasyczną - zostalabardzo ładnie "uwspółcześniona" w ostatnim rozdziale Kill Bill Vol. 1 - impreza w lokalu z muzyką rockabilly
i tu i tu pojawiły się też maski, z tym, że te w Kill Billu były upodobnione do masek głównych bohaterów starego kiczowatego serialu The Green Hornet, gdzie pierwsze aktorskie kroczki w amerykańskim przemysle filmowym stawiał Bruce Lee (z Green Hornet pojawiła się tez w Kill Bill muzyka)
ale o tych wszystkich nawiązaniach to można w nieskonczonosc pisac chyba
ponoć ostatnia scena The Great Train Robbery (rewolwerowiec "strzelający" do kamery - do widza) straszyła ludzi podczas seansów
w Pewnego razu... bardzo podobały mi się pewne niejasności, niedopowiedzenia i nasuwały mi sie automatycznie pytania typu: czy Jill faktycznia wyszła za McBaina na miesiąc przed masakrą? kim byli ludzie, których nazwiska wymieniał Harmonica (wiemy o nich tylko, że żywota ich zakończył Frank)?
a każda z głównych postaci zmierzała sie w filmie ze swoją przeszłością: Harmonica i jego zemsta, Frank i jego morderstwa, Cheyenne ze swoją opinią "tego zawsze złego" czy Jill jako dziwka
a i nie można zapomnieć o Mr. Choo-Choo i jego drodze ku falom oceanu
co ciekawe, Morricone dla każdej postaci stworzył osobną muzykę, pojawiającą się zawsze wraz z pojawieniem się danej postaci - wyjątkiem jest tylko Jill, której "melodie" pojawiły się dopiero w momencie jej oczekiwania na McBaina na stacji, ale za to muzykę, ktora pojawila sie momencie jej wysiadania z pociągu można potraktować jako pewną wskazówkę dotyczącą jej przeszłości
a i mozna jeszcze dodać, że postać człowieka z harmonijką stanowiła inspirację dla Roberta Rodrigueza przy tworzeniu postaci wędrownego muzyka w jego "gitarowej trylogi" (El Mariachi, Desperado, Pewnego razu w Meksyku)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Możesz załączać pliki na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum