a to jest jeszcze jakieś inne "Dawno temu..."? ...
Ten film na zawsze wpisał się w mój umysł, jest absolutnie rewelacyjny, aczkolwiek najbardziej podoba mi się ukazanie obrazu Ameryki z dzieciństwa Noodles... Ta część filmu kasuje wszystko, to jest właśnie kultowy film, który zasługuje na osobny temat, a nie jakiś Fight Club (żarcik)
jest jeszcze rownei pieken "Pewbego razu an Dzikim Zachodize"
_________________ Kill your fucking idols
Just smash them on the wall
Don't buy their senseless records
Don't be their fuckin' toy
Ostatnio zmieniony przez xkrzysiekx Nie 13 Kwi, 2008, w całości zmieniany 1 raz
Dołączył: 22 Gru 2007 Posty: 44 Skąd: poznan Płeć:
Wysłany: Nie 13 Kwi, 2008
wczoraj w koncu obejrzalem '4 miesiace 3 tygodnie i 2 dni'. mocny film.
Turio
Dołączył: 10 Kwi 2008 Posty: 220 Skąd: Warszawa Płeć:
Wysłany: Nie 13 Kwi, 2008
Devotka napisał/a:
a to jest jeszcze jakieś inne "Dawno temu..."? ...
Ten film na zawsze wpisał się w mój umysł, jest absolutnie rewelacyjny, aczkolwiek najbardziej podoba mi się ukazanie obrazu Ameryki z dzieciństwa Noodles... Ta część filmu kasuje wszystko, to jest właśnie kultowy film, który zasługuje na osobny temat, a nie jakiś Fight Club (żarcik)
Zgadzam się w 100%. Film genialny pod każdym względem. Swoją drogą Lot nad Kukułczym Gniazdem też jest majstersztykiem.
Krzyś, ale co te dwa filmy mają wspólnego poza muzyką Ennio, reżyserem i tytułem zaczynającym się od "Once upon a time.."? I oczywiście tym, że oba są genialne? (pominęłam jakieś mniejsze podobieństwa), jeszcze rozróżniam obrazy, które widzę
Lotu nie widziałam (nie wiem jak to się stało, ale Milczenie owiec - świetne, zaskakujące, mrożące krew w żyłach )
_________________ Hey little sister what have you done?
Hey little sister who's the only one?
Hey little sister who's your superman?
Hey little sister who's the one you want?
Hey little sister shot gun!
Może to że stanowią częśc trylogii? a konkretnei - "Once upon a time in the West" to początekj , "Garść dynamitu" środek a "Dawno tmeu w ameryce" koniec trylogii S.Leone o Ameryce, jako kraju zbudowanego na przemocy (miala to byc w zamysle dekonstrukcja pozytywnego mitu zalozycielskiego US)
_________________ Kill your fucking idols
Just smash them on the wall
Don't buy their senseless records
Don't be their fuckin' toy
no nic, zagiąłeś mnie. Idę się dokształcać (do Krzyśka)
nazik - Hopkins jest aktorem, który hipnotyzuje (dosłownie) widza. A ten film chętnie zobaczę, bo widzę, że obok H. występuje Ryan Gosling, którego również cenię (nie tylko za niesztampowy typ urody)
_________________ Hey little sister what have you done?
Hey little sister who's the only one?
Hey little sister who's your superman?
Hey little sister who's the one you want?
Hey little sister shot gun!
_________________ Hey little sister what have you done?
Hey little sister who's the only one?
Hey little sister who's your superman?
Hey little sister who's the one you want?
Hey little sister shot gun!
Turio
Dołączył: 10 Kwi 2008 Posty: 220 Skąd: Warszawa Płeć:
O to to... Milczenie Owiec najlepsza część o Hanibalu, szkoda, że Po drugiej stronie maski wyszło kiepskie, bo Hanibal i Czerwony smok poziom trzymały. Ostatnio w tv leciał Joe Black też niezły film.
Słaby Punkt bardzo dobry, rzadko zdarza mi się obejrzeć fajny film sądowy, cały czas trzyma w napięciu. Polecam
Z Hopkinsem jeszcze dobra jest Prawdziwa Historia.
Turio
Dołączył: 10 Kwi 2008 Posty: 220 Skąd: Warszawa Płeć:
Wysłany: Nie 13 Kwi, 2008
Dziś oglądałem:
Nosferatu - Symfonia Grozy film niemy nie pamiętam dokładnie z którego roku chyba 1922. Znakomita produkcja, na początku ciężko było się przyzwyczaić, bo to pierwszy film niemy na jaki się zdecydowałem, ale po czasie bardzo się wkręciłem, głównie dzięki muzyce regulującej napięcie w filmie. Tym którzy nie oglądali polecam, a ja w najbliższym czasie zabiorę się za Metropolis z 1926 roku.
Na nockę planuję Błękitny Aksamit film Davida Lyncha, którego bardzo lubię oglądać, zwłaszcza podobało mi się Mullholand Drive, to jeden z moich ulubionych filmów. Zresztą Zagubiona Autostrada i Dzikość Serca też dla mnie filmy znakomite, zwłaszcza ten drugi. Innych pozycji Lyncha nie oglądałem, a mam prawie wszystkie, więc trzeba trochę narobić.
Z Boys Dont Cry i Dziecka Rosemary nic nie wyszło, z powodu problemów technicznych jakimi są napisy do filmów, ale to chyba problem przejściowy.
Turio
Dołączył: 10 Kwi 2008 Posty: 220 Skąd: Warszawa Płeć:
Wysłany: Nie 13 Kwi, 2008
nazik napisał/a:
Turio napisał/a:
Mullholand Drive
A mi się nie podobał
dlaczego?
Mnie ten film od początku wciągnął jak mało który, po obejrzeniu byłem zakręcony jak słoik z dżemem, zmusił mnie do przemyślenia obrazu, aby ułożyć wszystko w jakąś logiczną całość.
Bardzo podobała mi się scena miłosna, nie dlatego, że podniecają mnie lesbijki czy coś w tym stylu, tylko dlatego, że była zagrana jak scena wielkiej miłości, prawie idealnej, cały film do tej sceny dążył i po tej scenie, jakby zaczął się uwsteczniać, odkręcać w drugą stronę aż do maksymalnego przegięcia. Miałem ogromny mętlik w głowie po seansie ale ja lubię takie filmy, gdzie reżyser manipuluje tak obrazem.
Po za tym Lynch już chyba tak ma, że wzbudza kontrowersje swoimi obrazami. Do jego produkcji powracam co jakiś czas, aby je na nowo zobaczyć, odkryć inne dno ewentualnie inny sens całości, bo mam wrażenie że chyba on sam czasami się zagalopuje i nie wie co chciał przekazać
Turio
Dołączył: 10 Kwi 2008 Posty: 220 Skąd: Warszawa Płeć:
Wysłany: Pon 14 Kwi, 2008
Bluuuuuuuuue Veeeeeeelvet
Niezły film, choć po obejrzeniu Zagubionej Autostrady i Mulholland Drive spodziewałem się zupełnie czegoś innego, typowego dla tych produkcji zakręcenia. W Błękitnym Aksamicie tego nie ma, choć fabuła nie do końca jest jasna, to wszystko na końcu się wyjaśnia. Nie trzeba domyślać się co David miał na myśli. Film mimo to wciąga, ogląda się go z zaciekawieniem. Nie jest rewelacyjny, ale czy wyprodukowano same rewelacyjne filmy? Moja ocena to 7/10. Godny polecenia.
czyli idziesz od późnego Lyncha wstecz "późni" twórcy mają to do siebie że często dochodzi do przerostu charakterystycznych cech na których opierał się ich styl, i ich dzieła zaczynają wyglądać jak jakieś autoparodie - ja tak właśnie odebrałem to "Mulholland Drive" (albo np. "Kill Bill" czy "Manderlay").
Obejrzałem "Return of the Living Dead" z 85 - miazga
znam takich co oglądali ten film po kilka i kilkadziesiąct razy wspaniały! ale w końcu wyrezyserował to (arcy)dzieło scenarzysta "Obcego"
Przykład na to, ze remake moze byc lepszy od pierwowzoru.
_________________ I'll fuck you, before you fuck me.
Turio
Dołączył: 10 Kwi 2008 Posty: 220 Skąd: Warszawa Płeć:
Wysłany: Pon 14 Kwi, 2008
Ambroży Predator napisał/a:
czyli idziesz od późnego Lyncha wstecz "późni" twórcy mają to do siebie że często dochodzi do przerostu charakterystycznych cech na których opierał się ich styl, i ich dzieła zaczynają wyglądać jak jakieś autoparodie - ja tak właśnie odebrałem to "Mulholland Drive" (albo np. "Kill Bill" czy "Manderlay").
PS. to co David miał na myśli? (W "Blue velvet"?)
Musisz zapytać się Davida co miał na myśli. Ja nie widzę jakiegoś głębszego dna w tym filmie, może coś przeoczyłem, może powinienem obejrzeć jeszcze raz i zastanowić się nad całością, u mnie film nie wywołał potrzeby głębokiej analizy tego co zobaczyłem (może dlatego, że już dość późno było). A oglądam wstecz, bo tak po prostu wyszło, w takiej kolejności wpadały mi w ręce jego filmy, dopiero teraz dorwałem się do pozycji z przed Dzikości Serca.
Dużym plusem dla Blue Velvet jest świetna kreacja Franka (Dennis Hopper), wzbudzająca bardzo duże emocje, bardzo przekonuje, jest ucieleśnieniem zła, sprawia że widz się boi.
A Kill Bill chyba miał być z założenia parodią, szukanie w tym filmie jakiegoś przesłania wydaje mi się błędne. Kwintesencja prostej rozrywki, dla zmęczonego człowieka w sam raz na odprężenie, jeżeli nie ma się nic przeciwko hektolitrom krwi.
choć fabuła nie do końca jest jasna, to wszystko na końcu się wyjaśnia. Nie trzeba domyślać się co David miał na myśli.
PS. to co David miał na myśli? (W "Blue velvet"?)
Musisz zapytać się Davida co miał na myśli. Ja nie widzę jakiegoś głębszego dna w tym filmie, może coś przeoczyłem
no to jak to - "wszystko na końcu się wyjaśnia", a "nie widzę... może coś przeoczyłem".
wprawdzie "nie trzeba domyślać się" o co mu chodziło, lecz "musisz [o to] zapytać się Davida"
ja rozumiem, że Kill Bill to taki mega-ultra-hiperpastisz. nie szukam wielkiego nadrzędnego "PRZESŁANIA" ale same zabawy formą mnie nudzą (świadczą o wyprztykaniu)
ja rozumiem, że Kill Bill to taki mega-ultra-hiperpastisz. nie szukam wielkiego nadrzędnego "PRZESŁANIA" ale same zabawy formą mnie nudzą (świadczą o wyprztykaniu)
o czym ? Kill Bill to hołd dla kina klasy b, spaghetti westernów, filmó kung fu, filmów z Charlesem Bronsonem, wuxia pian etc. kto nei kocha takiego kina, nie pokocha Killl Billa. tyle
_________________ Kill your fucking idols
Just smash them on the wall
Don't buy their senseless records
Don't be their fuckin' toy
Obejrzałem "Return of the Living Dead" z 85 - miazga Twisted Evil
to ten z tymi "pankami" co jedna typiara robi striptiz na cmentarzu?
_________________ Want to fuck up, drop out, never trust a fucking hippie.
And for that matter don't trust anyone.
Quit school, don't work, livin' up your music to punk.
If I could do it so could anyone
Obejrzałem "Return of the Living Dead" z 85 - miazga Twisted Evil
to ten z tymi "pankami" co jedna typiara robi striptiz na cmentarzu?
dokladnei ten
_________________ Kill your fucking idols
Just smash them on the wall
Don't buy their senseless records
Don't be their fuckin' toy
Turio
Dołączył: 10 Kwi 2008 Posty: 220 Skąd: Warszawa Płeć:
Wysłany: Pią 18 Kwi, 2008
oglądałem przedwczoraj The Bucket List (choć goni nas czas)
Czytałem masę bardzo pozytywnych opinii na temat tego filmu. Zaciekawił mnie bardzo opis, wypisz wymaluj "Pukając do nieba bram". Jeżeli chodzi o tą tematykę filmów to polecam zdecydowanie Pukając... Bucket List jest plagiatem tego filmu, nie wiem na jakiej podstawie to się odbyło, ale jakoś przeszło - masa ludzi się na to nabrała, bo w sumie Pukając... jest produkcją niemiecką, raczej niszową. Tu mamy dużą amerykańską produkcję, ze ściągniętym scenariuszem tylko że z innymi aktorami. Jeżeli ktoś ma ochotę iść do kina to najpierw zachęcam do obejrzenia Pukając do nieba bram, a potem dopiero Bucket List, dopiero wtedy można ocenić wkład osób pracujących nad Bucket List.
Mówiąc pierwowzór masz na myśli co? Night Of The Living Dead z 68?
Tak.
Mnie bardziej podobał się jednak oryginał z 68. "Return of the Living Dead" nie przypadł mi zbytnio do gustu (biegające, mówiące truposze, momentami prześmieszne akcje).
Według mnie to Romero nakręcił jedyną, oryginalną trylogię.
Wlasnie, zdania sa podzielone, szczerze mówiąc to trudno powiedzieć, który obraz lepszy, kilmat maja jednak zupelnie różny, co nie zmienia faktu, ze Return jak na remake jest swietny, tym bardziej, ze najczęściej remake = syf niemiłosierny
_________________ I'll fuck you, before you fuck me.
ja obejrzałam i powiem, ze męczący jest ten film i z lekka przereklamowany.Ma coś w sobie, ale nie na tyle, żebym mogla stwierdzić, ze fajny.Nie podobał mi sie, no może troszkę
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Możesz załączać pliki na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum